a year ago
Raporty z Wysp Nieistniejących
Czy kiedykolwiek oglądając mapy zauważyliście małe, nieregularne kropki pomiędzy kontynentami? Czy patrzenie na nie budzi w Was poczucia nostalgii i tęsknoty za miejscem, które nie zostało jeszcze odkryte, zdobyte i splądrowane?
Przez stulecia te “kropki” wzniecały niepohamowany pęd i apetyt, a co za tym idzie żądzę zbudowania nowej, lepszej rzeczywistości. Teraz już wiem, że to czysta fantazja. Takich wysp po prostu nie ma. My jednak lubimy marzyć, a wyspa jest idealnym obiektem, do którego można te marzenia zaadresować. “To co na kontynencie jest niemożliwością, na Fuerteventurze staje się jedna z wielu opcji…każda wyspa, jest czystym potencjałem… Z tego powodu na wyspach może realizować się utopia”- - Kasper Bajon “Fuerte” Nieodkryta wyspa jest jak sen. Przychodzi i odchodzi w różnych kształtach i kolorach jakie tylko jesteśmy w stanie wyśnić. Egzotyczna, uwodzicielska, oszałamiająca, bujna albo pusta jak nienamalowany obraz, który czeka na naszą inwencję, aby zaistnieć. W tym miejscu chcę zaprosić Was do zapoznania się z moją nową kolekcją olejnych obrazów zatytułowaną: “Raporty z wysp nieistniejących”. Obrazy niewielkiego formatu o nieregularnych kształtach, tak jakby to były głazy wyrzucone przez fale na brzeg morza. Chciałabym aby te prace poruszyły Waszą wyobraźnię i dotarły do subtelnych pokładów emocji. Mam nadzieję, że mój sposób dobierania kolorów, kształty abstrakcyjnych plam, posługiwanie się fakturą i pociągnięcia pędzla pomogą Wam na chwilę oderwać się od otaczającej rzeczywistości. Jest w tych obrazach również pragnienie uchwycenia ruchu i płynności fal otaczających wyspy. Pomysł namalowania tej serii zrodził się podczas pierwszych tygodni ostrych restrykcji covidowych. Tuż przed pandemią przeprowadziłam się z Ameryki do Europy, a dokładnie mówiąc z Hudson w stanie Nowy Jork do Warszawy. Miałam wielkie plany i ogromny entuzjazm rozpoczęcia życia na nowo, tak jak Ci wszyscy poszukiwacze przygód, żeglarze i podróżnicy, którzy rzucali się w pościg za marzeniami. Radość odkrywania i poznawania nowego miejsca nie była mi dana. Zamiast tego znalazłam się w “domowym areszcie” z nastoletnią córka, której przyszło pobierać naukę przez komputer w jednym pokoju, a w drugim - mój chory na Alzheimera tato. Zdezorientowany, pogubiony, z niekończącymi się pretensjami dlaczego wyrwałam go z własnego domu i wywiozłam do odległej Warszawy. Byłam o krok od postradania zmysłów tak jak ci wszyscy poszukiwacze przygód, żeglarze i podróżnicy, którzy po miesiącach żeglowania w nieznośnym upale, spaleni słońcem, w końcu docierają do wyspy, na której nie ma pitnej wody. Ratunek nadszedł z najmniej oczekiwanego miejsca- z półki z książkami. Wyobraźcie sobie, że wśród moich książek znalazłam: “Atlas wysp odległych, Pięćdziesiąt wysp, na których nigdy nie byłam i nigdy nie będę” autorstwa Judith Schlansky. Moja podróż rozpoczęła się. Przestałam czuć się zamknięta w klaustrofobicznym domowym więzieniu. Żeglowałam pomiędzy kartkami pięknie ilustrowanego atlasu. Płynęłam po morzach i oceanach, odwiedzałam egzotyczne miejsca, aż w końcu dotarłam na stronę 58 na Wyspę Rozczarowania na Archipelagu Tuamotu. ) Tak, to było moje miejsce, tu i teraz! Kiedy wszystko się wali trzeba znaleźć w sobie siłę, żeby to jakoś poskładać.
Wpadł mi w rękę szkicownik i zaczęłam pracować. Początkowo ponure dni tonęły w niebieskich odcieniach, ale udało mi się wypłynąć na szersze wody, gdzie błysnęło światło i coraz jaśniejsze kolory. W znalezieniu tytułów do moich prac pomogła mi inna wspaniała lektura: ”Słownik miejsc wyobrażonych” napisana przez A. Manguel and G. Guadalupi, dedykowana miejscom całkowicie wymyślonym przez pisarzy.
Zapraszam Was zatem do popatrzenia na to co Ocean Nostalgii z lat 2020-2023 wyrzucił na brzegi moich twórczych dokonań.
Więcej